Jako, że wczoraj wypowiedziałem się na temat książek, postanowiłem nieco podążyć temat. Bowiem przez 3 lata przeczytałem bardzo dużo, często pisałem co akurat czytam przy herbacie, i co piję przy czytaniu. Pora więc powiedzieć co nieco o moich ulubionych książkach.
Miejsce 5. " Dżuma" A. Camusa
Przedstawienie zamkniętego, niszczonego, zdeprawowanego miasta, nad którym rzeczywistej kontroli nie ma nikt. Portrety ludzi, którzy w różny sposób podchodzą do takiego stanu rzeczy. Głębokie studium nad ludzkimi odruchami i działaniami konformistów, bohaterów, idealistów i wielu innych. Nie ma w tej książce elementu, który mógłby mi się nie podobać. Jako, że była to lektura, to marzyłem, żeby pojawiła się na maturze. Miałem świetny audiobook, który czytał mi Zbigniew Zapasiewicz.
Miejsce 4. "Ani słowa prawdy" J. Piekara
Z żadnej strony nie jest to arcydzieło i między pozostałymi książkami z mojego zestawienia, jeśli chodzi o ambicje, nie ma czego szukać. Jednak mam straszny sentyment do Arivalda i jego dziwacznych przygód. Jeśli chodzi o mój ulubiony gatunek literacki- fantastykę, to "Ani słowa prawdy" jest takim zbiorem wszystkiego co w niej lubię. Mieszanie konwencji, wykrzywianie świata, przymrużenie oka na świat rzeczywisty, ale przy tym zachowana jest typowa budowa charakterystyczna dla epickich przygód bohaterów fantasy. Spora dawka humoru, fajny język. Marzyłem, żeby powstała kontynuacja i więcej opowiadań, jednak muszę zadowolić się tym co jest. Z całego mojego zestawienia, to jest jedyna książka, której nie mam.
Miejsce 3. "Wojna światów" H.G. Wells
Wells to mój absolutny mistrz jeśli chodzi o science-fiction. Nie wiem, czy to dlatego, że w XIX wiecznym SF potrafi zaskoczyć swoim pomysłem, czy dlatego, że był prekursorem gatunku. Byłem pewien, że umieszczę jakiś jego utwór w pierwszej trójce i miałem spory dylemat między "Wehikułem czasu", "Wyspą doktora Moreau" i właśnie "Wojną światów". Wybór padł na apokaliptyczną wizję ataku z kosmosu, ze względu na to, że nie tylko świetnie się bawiłem przy czytaniu opisów heroicznej walki z najeźdźcą, ale także dlatego, że lubię czytać o ludzkich odruchach w sytuacjach kryzysowych, sytuacjach zagrożenia życia. Studium nad ludzką naturą nie tak głębokie jak w "Dżumie", ale i zagrożenie inne. Poza tym uwielbiam XIX-wieczny język i składnię. Dosłownie chłonąłem klimat tej książki. Poza tym to pierwszy utwór Wellsa, jaki przeczytałem.Uwielbiam Wellsowych bohaterów, często bezimiennych i praktycznie nieopisanych. Poza tym, podoba mi się nagminnie stosowana przez niego narracja pierwszoosobowa. Mam dwa wydania "Wojny światów", obydwa są paskudne,więc szukam dwóch nowych. Jednego ładnego i jednego w oryginale.
Miejsce 2. "Lalka" B. Prus
Właściwie to nie wiem jak uargumentować mój wybór. Książka podobała mi się przede wszystkim dlatego, że lubię pozytywizm. Ideologia pozytywistyczna byłaby mi bliska i moim zdaniem jest szczytowym osiągnięciem myśli filozoficznej polskich literatów. Zwłaszcza w porównaniu z romantyzmem. Poza tym polubiłem tego idiotę Wokulskiego. Gdyby nie ta przeklęta romantyczna cząstka w jego duszy, to byłby chyba moim ulubionym bohaterem literackim. Z drugiej jednak strony to właśnie ta durna romantyczna cząstka motywowała większość jego działań. Poza tym syndrom Izabeli, który każdy facet miał, ma, lub mieć będzie. Świetnie sportretowane czasy. Moje ulubione czasy, wiek pary w Warszawie. Przy okazji to jedna z nielicznych XIX-wiecznych polskich pozycji, w której nie ma tego całego narodowościowego pierdolenia, jak to Polakom było źle i niedobrze. Zaborcy w Lalce prawie nie ma. Tak jak u Wellsa XIX-wieczny język. Poza tym lubię otwarte zakończenia. Polubiłem też strasznie Rzeckiego, pana starego subiekta. Nie potrafię sformułować żadnego logicznego argumentu, który jednoznacznie przesądziłby o tym, że "Lalka" jest wspaniała. Po prostu jest. I tyle. Pierwszy raz czytał mi ją Jerzy Kamas..... Oddałbym wiele, żeby mieć taki głos jak on i potrafić tak nim dysponować. Nie robiłbym nic innego, tylko czytał książki na głos. Mam też stare, książkowe wydanie, które mi się nie podoba i chyba zainwestuję w nowsze i ładniejsze.
Miejsce 1. "Mistrz i Małgorzata" M. Bułhakow
Wielkiego zaskoczenia pewnie nie ma. "Mistrz i Małgorzata", arcydzieło literatury, najlepsza powieść wszech czasów. Jest wszystko, wykrzywiona rzeczywistość, studium nad ludzką naturą, myśl filozoficzna, humor, magia, symbolika, odniesienia do religii, historii, literatury,polityki, psychologii. Prawdziwe dzieło życia. Przedstawienie Rosji radzieckiej z punktu widzenia intelektualisty. Wyborne przedstawienie Szatana bardziej ludzkiego od ludzi, który znalazł się w kraju reżimu bardziej nieludzkiego niż diabeł.Poza tym jego świta, czyli ulubieniec wszystkich Behemot, moim zdaniem przezabawny Korowiow, i groteskowo przerażający Azazello. Pierwszy raz czytałem egzemplarz wypożyczony z biblioteki, pełen odręcznych drobnych notatek, które okazały się wyjątkowo przydatne i wyjaśniały rzeczy, któyrch wtedy jeszcze nie do końca ogarniałem (pierwszy raz sięgnąłem po "MiM" mając 15 lat) . Bardzo fajnie mi się czytało za drugim razem, kiedy sprawiłem sobie egzemplarz, w którym na czerwono zaznaczone są ingerencje rosyjskiej cenzury. Czasem dziwiłem się dlaczego coś wykreślali, czasem nie mogłem się nadziwić jak bardzo długie fragmenty po prostu im nie pasowały. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę jak bardzo dużą krzywdą dla literatury i kultury ogólnie jest cenzura. Strasznie polecam też rosyjski 10-odcinkowy serial ze świetną muzyką i klimatem.